Bywa, że w krainie luster możemy poczuć się bardzo zagubieni. Trudno dostrzec swoją twarz, tę jedną, swoją, prawdziwą. Tę, którą zdawałoby się, znamy na pamięć. O przewrotności postrzegania! Najczęściej zauważamy w niej tysiące zniekształceń, nieuchwytnych w codziennym zagonieniu i dziwimy się, czyja to twarz? Czyżby to właśnie była ta, która wzrasta razem z nami od chwili porodu? Ta, która nabiera kształtów w kolejnych etapach naszej życiowej wędrówki? Cóż za cholerna przemiana! Podobno rozpoznają nas inni ludzie, a my nie możemy poznać własnego oblicza. A może szalone życie ubiera nas w maski; tysiące masek. Czy w krainie luster możemy czuć się bezpiecznie, skoro spoglądają na nas dziesiątki nieznanych nam twarzy? Czy uciekający nieustannie czas, ma jakieś sensowne wyjaśnienie tego procesu? Głos rozsądku nawołuje do natychmiastowego opuszczenia tego obcego terytorium. Jeżeli go usłuchamy, być może unikniemy tragicznego losu Bazyliszka.